Fusion
Dołączył(a): 20 Stycznia 2009 Posty: 4933 Lokalizacja: stade melodrome
|
 Re: [książka/serial] Gra o Tron i kolejne tytuły z sagi Pieśń Lod i Ognia Wysłano: środa, 16 Sierpnia 2017, 09:56
napisałem długi post ale facecik go zjadł
też w młodości byłem takim piernikowym skoczkiem i uważałem asos za koronne osiągnięcie martiniego, ale potem poznałem trochę życie i wiem co to za otwór, jak powiedział ras - i dziś już wiem, że wszystkie części są równe, nikt gorszy, nikt lepszy (może pierwsza minimalnie odstaje, zwłaszcza przez to tragiczne polskie tłumaczenie, początek przypominał mi pamiętny rok 1647 sienkiewicza, na szczęście odkąd postanowiłem już nigdy nie wrócić do polskiego, książka zyskała na jakości)
asos było najbardziej emocjonujące, obfitujące w przetasowania zarówno polityczne jak i w kwestii samych bohaterów, najwięcej zwrotów akcji i najwięcej efekciarstwa - łatwe w odbiorze i wchodzące od samego początku - następne części radzą sobie z konsekwencjami trójeczki i np takie znielubiane affc operuje w skali mikro tam gdzie asos pokazywało większy obraz i szczególnie świetnie sprowadza się w mojej ulubionej konwencji od martiniego, czyli nieśpiesznej podróży przez zniszczone wojną i jebiące biedą dorzecze, zwykłe sprawy zwykłych ludzi, a nie wysadzane rubinami napierśniki - albo paranoiczne rozgrywki polityczne w stolycy
w dalszych częściach ludziom chyba brakowało tego przepychu i pierdolnięcia, bo błędnie nastawiali się, że akcja będzie tak zapierdalać w nieskończoność, a po nawałnicy musi przyjść spokój, po samych tytułach już widać ogólną tendencję - następne części doskonale pokazują rozwój bohaterów i to, co przegapia się przy pierwszym czytaniu, czyli zakulisowe rozgrywki i to, co się dzieje na drugim planie, a czego gruby martinez czytelnikom nie daje na tacy, a sami muszą poskładać
i pod tym względem adwd może być nawet najlepszą częścią cyklu, choć po pierwszej pośpiesznej lekturze byłem rozczarowany (tak samo jak affc, ale dziś już wiem, że to równorzędny partner dla reszty, do tańca i do różańca) i spodziewałem się rozwiązania wątków, które z punktu widzenia opowieści rozwiązane być nie muszą, ale chciałem zobaczyć, co będzie dalej i pocierałem piętą o piętę ze zniecierpliwienia kartkując kolejne rozdziały
jeśli ktoś się rzuca na asoiaf i oczekuje tempa reklamy coca-coli czy innego gównianego serialu, to nic dziwnego, że nie był zadowolony, gdy zamiast przepychu, orszaków, martwych królów i okaleczeń dostał bohaterów pobocznych, którzy siedzą na miską pyr z gównem i rzucają wskazówki, z których należy samemu złożyć obraz korzystając z dziesięciu tysięcy stron maszynopisu (albo poczytać analizy w internecie) lub dziwne rozdziały osadzone w dziwnych z punktu widzenia czytelnika miejscach, bo czytelnikowi wydaje się, że nie posuwają fabuły do przodu tak, jakby chciał - siedzą i pierdolą tak jakby nie mieli swoich spraw, a budują głębię, koloryt i pełen obraz tego, co gra w bani siwego grubasa w kapitańskiej czapce
ja przez dwanaście lat czekania na nowe części nauczyłem się, że nie ma co się zżymać, że ta książka nie zapierdala, a ludzie wciąż się zżymają, że w affc nie ma co chwilę krwawych godów, jakby zapomnieli, że połowa agot była pisana z perspektywy pierdolonych dzieci i musieliśmy czytać o łapaniu kotów, trefieniu włosów lub nienawiści do owsianki - tam gdzie trzeba zapierdalać, tam zapierdala, a tam gdzie logika każe pełznąć tam pełznie niemiłosiernie niczym w adwd pochód na północy, żmudna orka w pułapce bez wyjścia w meereen (świetnie są te sytuacje przedstawione), gówniana podróż z dorne do essos czy obijanie dupy na trakcie między dwoma spalonymi kasztelami
takie jest moje zdanie, ale ja uważam grę o tron za jeden z najgorszych seriali jakie w życiu oglądałem, a moja ulubiona rzecz od martiniego to a hedge knight, bo ma wszystko co powinno mieć i jeszcze trochę i to jedno z najlepszych opowiadań jakie w życiu czytałem
immersja chuje
_________________ to mój ostatni post
|